Informacje o MOJE DZIECKO DOPROWADZA MNIE DO SZAŁU - 9288212067 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2020-08-17 - cena 26,27 zł
ak poskromić małego złośnika? Zastanawiasz się, dlaczego dziecko potrafi cię zezłościć tak bardzo, że masz ochotę krzyknąć lub trzasnąć drzwiami? Czy masz wrażenie, że Twoja pociecha do perfekcji opanowała metodę doprowadzania cię do szału? Nie jesteś bezradny! Z pomocą przychodzi znakomita francuska psychoterapeutka, Isabelle Filliozat. Jeśli chcesz wiedzieć: - co powoduje u dziecka napad złości? - co zrobić, gdy dziecko rzuca rzeczy, gdzie popadnie? - jak rozpoznać przyczyny stresu dziecka? - czy tiki mogą być niebezpieczne? ten poradnik jest właśnie dla Ciebie! Poznaj lepiej swoje dziecko i dowiedz się, w jaki sposób regularne napełnianie dziecięcego zbiornika miłości zmienia rodzinne relacje na lepsze. Bycie rodzicem to nie bułka z masłem twierdzi Isabelle Filliozat. I ma sto procent racji! Spróbujmy dokładnie przeczytać tę profesjonalnie i przejrzyście napisaną książkę instrukcję obsługi małego człowieka, a następnie krok po kroku realizujmy zalecenia autorki. Życzę powodzenia! Ewa Chotomska Ciotka Klotka z Tik-Taka , trochę pisarka, trochę tekściarka, mama, babcia i ciocia ponad tysiąca Fasolek Moje dziecko doprowadza mnie do szału to absolutny must have każdego świadomego rodzica. Pozwala zrozumieć dziecko, obrazowo konfrontując jego uczucia z najczęstszymi rodzicielskimi reakcjami na jego zachowanie. Wyraźna struktura poradnika pozwala szybko odnaleźć interesujące nas kwestie w sytuacjach podbramkowych. A że takie wystąpią, możemy być pewni! Isabelle Filliozat ma tego pełną świadomość i dlatego daje nam nowoczesne narzędzie w zmaganiach z trudnymi momentami rodzicielstwa. Ożywcze i budujące.
Jak poskromić małego złośnika?. Zastanawiasz się, dlaczego dziecko potrafi cię zezłościć tak bardzo, że masz ochotę krzyknąć lub trzasnąć drzwiami?. Nie jesteś bezradny! Jeśli chcesz wiedzieć: - co powoduje u dziecka napad złości?.
Frustracja. To uczucie, które ostatnio zalewa mój umysł, gładzi łomem po kręgosłupie. Hormony po kolei detonują ładunek łez, krzyku i totalnej wściekłości. A w samym środku cyklonu zwanego ciążą jest Ona- Hanisława. Rezolutna dwu i pół latka, której cięte i inteligentne riposty kręcą statystykami bloga. Która rozumie więcej i mówi więcej. Która nieustannie kładzie mnie na kolana swoją dziecięcą mąrością i równie nieustannie uczy. Od której wymagam więcej bo im więcej potrafi tym więcej ja chcę. I która zdarza się, że nakręca moją frustrację. Więcej- doprowadza mnie do szału. Zwłaszcza teraz, od momentu zajścia w ciążę. Słodka, grzeczna dziewczynka stała się rozkrzyczaną i nieposłuszną dwulatką. Rzygam wtedy krzykiem, rzucam niechcianymi talerzami gorzkich słów i strzelam jadem. Bo właśnie nielegalnie zdefraudowany z pokoju klocek poniewiera się w salonie, pod nieświadomą niebezpieczeństwa stopą. A prosiłam. Błagałam. Wręcz groziłam, że wyrzucę. Bo kolacja made by Atelier Nieidealna, wyjęczana nad bajką o tęczowych rzygokonikach stanęła i w tym staniu została. Zimna, nieruszona. Bo przecież kobieta zmienną jest, w jednej sekundzie chce a w kolejnej z wrzaskiem demonstrowanym z poziomu zryczanych kafli informuje, że oto ma kolację w dupie, najgłębiej jak się tylko da. Bo uznała, że jogurt bez cukru i bez smaku lepiej wygląda malowany Picassem na świeżo wytartym stole i świeżo niewybrudzonym ciuchu niż w miejscu przeznaczenia. A ja stoję nad nią, prosząc, błagając i w rezultacie grożąc dwoma minutami na karnym schodku. A ona totalnie, legalnie i konkretnie ma mnie tam, gdzie sama bym się w tym stanie miała. W dupie mnie ma. Za chwilę zostanie starszą siostrą. Oczekuję, że będzie sama zasypiała, bez bajki opowiadanej kolejną godzinę i ramion okalających moją szyję. Że pójdzie, położy się i odpłynie. Że będzie sprzątała i wykonywała moje polecenia bez „nie” rzucanego gradem w mój obolały umysł, podsycając frustrację żywym ogniem. Że bez ociągania rano się ubierze i bez dramatu błyśnie dopiero wypucowanymi zębami. Że zje ciepłe, jak Nieidealna przykazała i w czasie krótszym niż ten, który wywołuje u mnie chęć potraktowania swojej tętnicy nożem do masła. Oczekuję, że skoro ja idę w jedną stronę, ona pójdzie tam gdzie ja. Oczekuję, że skoro mówię raz to to raz zostanie zrozumiane i uwzględnione. Bo każda konieczność powtórzenia prośby sprawia, że moja wewnętrzna matka, którą nigdy nie chciałam być ostrzy zęby i wycina oberasa z przytupem. A później zatrzymuję się nad łóżkiem wieczornej niewinności, wpleciona w jej oddech, obezwładniona ramionami i budzę się z chorego wyidealizowanego wyobrażenia o niej jako dziecku idealnym i o mnie jako matce wygodnej. I leży przede mną rezolutna ale wciąż dwu i pół latka. Dwu i pół latka, która znalazła się w zupełnie nowej, nieznanej dla niej sytuacji. Uwaga, dotąd wtłaczana w nią ze stuprocentowym zaangażowaniem została podzielona pomiędzy nią a kogoś, kogo istnienia nie może pojąć. Kogoś, kogo nazywają młodszą siostrą, podczas gdy wyglądem nie różni się znacząco od mięśnia piwnego Pana Mietka spod monopolowego. Kogoś, kto ukradł jej mamę. Wspólny czas spędzany aktywnie stał się czasem pasywnego leżenia oraz jak mantra wypowiadanych słów „nie mogę Kochanie” i „zostaw, to dla dzidzi”. I zrozumiałam, że ta sytuacja być może ją przytłacza. Być może jej zachowanie jest sposobem, próbą zwrócenia na siebie uwagi. Próbą odnalezienia się w nowej sytuacji bo oto nagle mama, zawsze obecna, strzelająca z karabinu pomysłów, nadaktywna i z wieczną petardą w tyłku, stała się niemalże odcięta. Zniżyłam się do poziomu 98 centymetrów i spojrzałam przez duże ciemne oczy. Położyłam się z wrzaskiem na podłodze, wysmarowałam jogurtem ławę. Zażyczyłam sobie naleśniki, których nie tknęłam, a które były tylko dla mnie. Spieprzałam przed goniącymi mnie rajstopami w dłoniach goniącej mamy. Poszłam w drugą stronę tylko po to, żeby podbiegła i złapała mnie za rękę. Zasypiałam wtulona w jej ramiona. Byłam z nią sam na sam, znowu. I tak, zdarza mi się. Zdarza się, że krzyknę, że się wkurzę. A później zatrzymuję się, łapię za głowę i wiem, że zbyt dużo wymagam. Zbyt dużo jak na dziecko postawione w nowej, przytłaczającej sytuacji. Chęć, z jaką próbuję zrobić z małej dziewczynki odpowiedzialne dziecko zasłania mi prawo do infantylności i beztroski. Walczę. matka-nie-idealna Matka Nieidealna. Pisząca z dystansem do macierzyństwa i nutką autoironii. Wszystko co przeczytasz na blogu pisane jest z małym przymrużeniem oka.
ten poradnik jest właśnie dla Ciebie! Poznaj lepiej swoje dziecko i dowiedz się, w jaki sposób regularne napełnianie dziecięcego zbiornika miłości zmienia rodzinne relacje na lepsze. Bycie rodzicem to nie bułka z masłem twierdzi Isabelle Filliozat.
Wystarczy wejść do dobrze zaopatrzonej księgarni i skierować się do działu z poradnikami dla rodziców. Pierwsze z brzegu tytuły krzyczą: „Moje dziecko doprowadza mnie do szału”, „Co wolno dziecku?”, „Jak wychowywać uparte dziecko?”, „Zaklinaczka dzieci”, „Grzeczne dziecko”, „Syn dobrze wychowany”, „Jak przechytrzyć dziecko?”, „Wychowawcze czary-mary”.
Informacje o Moje dziecko doprowadza mnie do szału - 6061596661 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2016-03-27 - cena 19,20 zł
Informacje o MOJE DZIECKO DOPROWADZA MNIE DO SZAŁU. JAK ZROZUMI - 6507821075 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2016-11-15 - cena 27,63 zł
kb6C. 59rbo2m6r7.pages.dev/1659rbo2m6r7.pages.dev/36559rbo2m6r7.pages.dev/33159rbo2m6r7.pages.dev/11459rbo2m6r7.pages.dev/459rbo2m6r7.pages.dev/34959rbo2m6r7.pages.dev/35259rbo2m6r7.pages.dev/22159rbo2m6r7.pages.dev/48
moje dziecko doprowadza mnie do szału